Ostatni Kapelmajster (1924-2021) c.d
Paweł wrócił z obozu do domu kilka dni przed Bożym Narodzeniem 1949 roku. Przyjechał wycieńczony fizycznie, był spuchnięty z głodu. Jego matka Józefa zachowała się bardzo roztropnie dając mu na początku bardzo skromne posiłki. Widząc, tak wycieńczonego syna po sowieckiej niewoli, powoli i stopniowo zwiększała kaloryczność i wielkość racji żywnościowych. To uratowało Pawła i stopniowo zaczął przybierać na wadze i wracać do zdrowia. Nie wszyscy, którzy wrócili z rosyjskiej niewoli mieli tyle szczęścia. Gdy po powrocie do domu zostali sowicie nakarmieni, niestety potem wnet umierali. W Boże Narodzenie tegoż 1949 roku Paweł zagrał w kościele z orkiestrą Fydrychów. Ojciec Pawła, był krawcem chałupnikiem. Wraz z żoną a potem i z synem Pawłem szyli spodnie. Trzy hektarowe gospodarstwo rolne uprawiali zaprzęgiem krowim. Gdy chałupnictwo się skończyło znalazł pracę w SPK „Jedność”, tam był brakarzem. W 1954 roku ożenił się z Martą Szczepanek z Lekartowa. Mieli czwórkę dzieci: Marię, Adelę, Pawła i Monikę. Rodzina dalej utrzymywała małe gospodarstwo rolne. Na początku lat 70- tych XX wieku, gdy grał z orkiestrą w Ściborzycach, kupił tam okazyjnie krowę. Po zabawie instrument oddał kolegom, a sam pieszo przyszedł z krową do domu. U Marosza dokupił konia o imieniu Dora. W latach 50-tych i 60-tych orkiestra „Hubertków”, w której grał wtedy Paweł miała duże powodzenie. Grali na uroczystościach kościelnych, na weselach, pogrzebach, zabawach. Grali nie tylko na zolu u Wankeho ale i u Szramowskich w Krowiarkach, u Druta w Makowie, w Brzeziu, Tłustomostach, czy w Kietrzu lub za Kietrzem. Do miejsca gdzie grali Paweł dojeżdżał na mopiku. Instrument na plecy i heja. Raz zatrzymała go milicja. Nie mogli uwierzyć, że muzykant po całonocnym graniu jest trzeźwy. Jeśli chodzi o trunki to Paweł je omijał. Grał na tenorze ( rodzaj trąbki) gdy grali muzykę marszową lub na saksofonie gdy grali na zabawach tanecznych. W razie potrzeby siadał też za bębnem. Gdy „Hubertki” wyjechały do Reichu pod koniec lat 70-tych, kapelmistrzem pietrowickiej orkiestry został Paweł Pawlasek senior. W 1978 roku do orkiestry wstąpił jego syn też Paweł. Teraz możemy już mówić o orkiestrze Pawlasków . Powiadał, że jak przyszedł z roboty do domu, to baba uż wylewała polywku, a on eszcze dycky kuknył do szlagu (gołębnika) na hałuby, które hodował. W spółdzielni krawieckiej Paweł Pawlasek pracował do 65 roku życia. W orkiestrze grał znacznie dłużej. Mając 80 lat zachorował na serce i musiał zrezygnować z „dmuchania” w tenor. Był serdecznego usposobienia. Jak powiedział ks. proboszcz w kazaniu na pogrzebie: rozmowa z nim była przyjemnością. Był muzykantem bezmała 65 lat. Zmarł 7 października 2021 roku. Pożegnała go też orkiestra dęta. W kościele w czasie komunii zagrali „Posledni pisen” (Ostatnia pieśń), a na kyrhowie: „Ich hatt einen Kameraden, einen besseren finds du nicht”(Kiedyś miałem przyjaciela, nie znajdziesz lepszego). Wiejska orkiestra weselno-pogrzebowa była istotnym elementem lokalnego życia społecznego.
Bruno Stojer