Kładki dla pieszych (7)
Najstarsi mieszkańcy Zawodzia recytują jeszcze porzekadło: KU-BE-KO-ZA-PAN-GA-SI-CE-SU-SO-BE-KA-JO-NY. Są to inicjały nazwisk, a częściej przydomków mieszkańców tej części Pietrowic. Jakiś przodek każdej z tych czternastu rodzin podpisał petycję w sprawie budowy mostu Thomasa. Po rozszyfrowaniu otrzymujemy: KU-Kudła (Weiner), BE-Bernatzky, KO-Koterba (Mendzigall), ZA- Zachariasz (Piotr Libera, brat mojego dziadka), PAN-Pańczyk (Wolnik - Hunczek a jego żona była zd. Pańczyk), GA-Gardiańczik (Śliwka), SI-Siwek (Lakomek), CE-Cerman, SU-Suchanek, SO-Sobółka (Osadnik), BE-Bernatzky Teresa, KA-Kazimierz (Meisner), JO-Jokel (Mludek Adolf) ), NY- Nyra (Wacławczik). Oprócz Thomasbrücke istniała też kilkaset metrów bliżej od strony roszarni, kładka drewniana - dwie bele przerzucone przez rzekę i na nią nabite deski o długości jednego metra. Ta kładka istniała jeszcze w 1940 roku, a po wojnie zniknęła. Służyła mieszkańcom lewobrzeżnej części Pietrowic jako najkrótsze przejście do pracy w cukrowni a potem w roszarni lnu. Niedaleko tej kładki były szklarnie ogrodowe, zdaje się dwa obiekty o długości kilkunastu metrów. Przed wojną pieczę nad szklarniami miała rodzina Swoboda, która mieszkała w domu na terenie byłej roszarni. Ten dom już nie istniał pod koniec lat 40- tych XX wieku. Po wojnie prowadził to „stary Plonka”. W czasach powojennych uprawiano tam głównie pomidory, również kwiaty doniczkowe i cięte. Później ogrodnikiem był tam Karol Proksch (1901-1977) z Małej Strany. Pod koniec lat 60-tych XX wieku chodziły tam wycieczki szkolne. W latach 70- tych w szklarniach zaprzestano uprawy. Ostatecznie zostały rozebrane w latach 90-tych XX wieku, gdy na tych terenach powstały ogródki działkowe. Jedyne co się ostało po tej stronie torów jako pozostałość po cukrowni i roszarni to murowana budka, w której znajdowała się pompa tłocząca wodę z rzeki na potrzeby zakładów. Ostatnim przejściem przez rzekę, a właściwie przez młynówkę wpadającą do Cyny był betonowy mostek na priwatwegu (dosłownie-droga prywatna). Tą dróżką, położoną równolegle do torów od stacji PKP do roszarni podążali pracownicy cukrowni lub roszarni przyjeżdżający pociągiem do pracy w Pietrowicach. Natomiast pokolenie mojego dziadka (mieszkańca końca ul. Fabrycznej) idąc tą dróżką mówili: „idu bez park”. Było to odniesienie do parku - ogrodu przy byłym pietrowickim zamku(dziś budynek urzędu gminy), bo dróżka wiła się tuż za tym ogrodem-parkiem zamkowym. Ten mostek o szerokości jednego metra i długi na 12 m jako jedyny miał gelynder (poręcz) i to metalową. Tak do końca XX wieku było tam przyjemnie przejść się lub przejechać rowerem. Korzystało z tej dróżki wielu mieszkańców południowej części wioski. Potem jako pierwszy stracił się metalowy gelynder, potem boki dróżki zaczęły zarastać chwastami i robiło się coraz ciaśniej, a kilka lat temu betonowa podłoga mostku zaczynała się w środku załamywać . Dziś załamanie wynosi około pół metra. We wrześniu 2020 roku przed mostkiem pojawiła się urzędowa tablica z napisem „Droga nieprzejezdna” . W ten sposób wszystkie trzy dodatkowe przejścia przez rzekę, a powiązane z cukrownią a potem z roszarnią znikły tak samo jak i te zakłady pracy.
Bruno Stojer