Pietrowickie zwyczaje świąteczne
Morawski publicysta ks. Josef Vyhlidal w 1900 roku tak pisze o naszej wiosce: Osada ta [Velke Petrovice], leżąca na językowej granicy, ma poniekąd odmienne zwyczaje świąteczne. W szczodry dzień (wigilię) dzieci poszczą, aby móc zobaczyć wieczorem złotego baranka. Co komu się wydarzy w szczodry dzień, tak mu też pójdzie cały rok. Głowa rodziny stara się, aby wszyscy jednocześnie przyszli na wieczerzę wigilijną, pomodlili się i zasiedli do stołu. Inaczej budzie neporzadek przez cały następny rok. Na wieczerza podają: wodziankę z kapustą, żytnie śliszki z makiem oraz moczku, która oddycha wszystkimi korzeniami i musi jej starczyć na całą oktawę świąt. Po wieczerzy każdy dostaje 4 orzechy i 4 jabłka i po nich pozna jak mu się będzie wiodło w każdym kwartale przyszłego roku. Przy wieczerzy jest całkiem cicho. Cała przyroda, podobno w raju przez grzech Adama, została przeklęta, a w tą noc, przez narodzenie Zbawiciela na mgnienie oka w rajski stan się nawraca. W tę noc zimne lustra mówią, dobytek w chlewach o świętej rodzinie opowiada, ziarnka, które do ziemi się włoży cudownie wzrosną.
Gertruda Dudacy (Szczyrba), rocznik 1921, tak wspomina wigilię z dzieciństwa: Mama na wilija kupowała słone śledzie z beczki. Dwa dni je moczyła w wodzie, potem wypatroszyła i pekła. Była kapusta z grochem, śliszki z makiem, moczka. Nie było opłatków. Choinkę nie mieli wszyscy. Na choince wisiały orzechy, małe jabłka, swojske perniczki, rzadko były bombki. Były prezenty i śpiewanie kolęd. Mieszkała i mieszka na Jakobstrasse (dziś ul. Żymierskiego). Nazwa pochodzi od ojca albo dziadka Antona Kitla. Było mu Jakub i postawił pierwszy dom na tej ulicy.
Bruno Stojer.