Kościelniki w Petrowicach
Obecna kronika parafialna pisana za czasów proboszcza Ludwika Dziecha kościelników wspomina jednym zdaniem: „Ofiarną pracą w naszym kościele odznaczyli się kościelni: Franciszek Reszka (1913-1915), Witus Marcinek, A. Pientka, Ignacy Smuda, Teodor Bensch oraz Józef Steuer pracujący do dziś”
Wydaje się, że Franciszek Reszka, który był kościelnikiem w latach 1913-1915 to ten Franc Reszka (1887-1963), który był organistą, Witus Marcinek (1893-1965) vel Hermelin mieszkał na Welkej Stranie (dziś rodzina Moc). Adolf Pientka vel Krakówka mieszkał na Małej Stranie (dziś rodzina Kordula) i był krótko kościelnikiem za Gołębowskiego.
Za Księdza Weidlera, długoletnim kościelnikiem był Ignac Smuda (1890-1979), syn Ignacego i Joanny. Był on krawcem, starym kawalerem, mieszkającym w domku koło starej szkoły przy kościele. Jak ten domek zburzyli po wojnie to się przeprowadził do Krauzego. Lubił palić cygara. Wyrzucił go ks. Gołębowski. A było to tak. Jak było wesele, to starym zwyczajem pieniądze zbierano trzykrotnie. Państwo młodzi i goście weselni szli na ofiara – to były pieniądze dla księdza. Kościelny szedł z dzwunkiem po kościele- to były pieniądze dla kościelnika. Po mszy św. ministranci stawali ze skarbonką w drzwiach głównych- i to były pieniądze dla ministrantów. Dawniej w kościele w Pietrowicach nie zbierano kolekty do koszyczka, ale do tzw. dzwunka. Otóż kościelny miał długi kij, na końcu którego umieszczony był woreczek, a obok dzwoneczek. Kościelny zbierając kolektę długim kijem sięgał aż do połowy ławek, a pobrzękujący dzwonek przypominał o wrzuceniu pewnej ofiary. Jeszcze dziś najstarsi używają określenia – „dać do dzwonka”, czyli dać na kolektę. Niektórzy wrzucali Ignacowi do woreczka również jego ulubione cygara. Proboszcz Gołębowski upomniał się też o pieniądze z dzwunka, a Ignac chciał się trzymać starego zwyczaju, no i przestał być kościelnikiem. Mogło to być około 1957 roku. Gołębowski zlikwidował dzwonek , ofiarę zbierał do koszyczka osobiście. Być może Ignacowi przytrafił się śpiący parafianin w ławce. A było to tak: niejaki Przybyła , mieszkaniec Pietrowic pracujący w Czornej Budzie (elektrody węglowe na Płoni) jako stróż na bramie nr 4 , po nocnej zmianie z soboty na niedzielę udał się prosto do kościoła na ranymsza. Jako że był mocno zmęczony , przysnął w kościelnej ławce. Obudził go dopiero dzwoneczek zbierający kolektę. Niespodziewanie zerwany ze snu portier chwycił dzwonek do ręki ( myśląc, że to telefon ) i głośno krzyknął: „Tu Przybyła, brama 4”.
Po Ignacu, krótko kościelnym był Paweł Palisa ( górnik). Potem kościelnymi zostali starsi ministranci Teodor Bensch i Józef Steuer. W 1960 roku kościelnikiem został Józef Steuer.
Na początku lat 60. XX wieku, późnym wieczorem przybiegli do kościelnika (Józka Steuera) ludzie- Józek poć , tam w kościele straszi. Józek się ubrał poszedł i otworzył drzwi do kościoła i rzeczywiście coś tam stukało. Józek woła, jest tam kto? Otwiyrejcie to jo Paulina. Okazało się, że Paulina Siwkowa, która stroiła figura Matki Bożej w sieni po babskiej stronie, robiła to wieczorem i Józek zamykając kościół nie zauważył jej obecności, a drzwi od babskiej strony przez tydzień były zawsze zamknięte i kościelni do tej sieni nie zaglądali.
Gdy w 1963 roku Józek poszedł do wojska, zastąpił go Teodor Bensch mieszkający w Jugendheimie. Po powrocie z wojska w 1965 roku, został kościelnikiem na dobre i zeszło mu tak, aż do 1985 roku, kiedy wyjechał do Niemiec. Pewnego dnia, gdy ojciec wrócił z kościoła, powiedział: kościelnik spadnył z ambony. Wtedy synek zapytał: a fest se potrzaskoł. Wszyscy się pośmiali i wytłumaczyli synkowi, że spaść z ambony znaczy –ksiądz ogłosił z ambony pierwsze zapowiedzi ślubne przyszłych małżonków a było to w roku, w którym kościelnik Józef Steuer się żenił. Za proboszcza Ludwika Dziecha wszystko zrobiło się wielkie: pełne prezbiterium służby liturgicznej, wielkie uroczystości wymagające też większego nakładu pracy. Wtedy podzielano funkcję na: kościelnika, dzwonnika i klucznika. Wtedy pojawił się Izydor Krutki (1893-1979), który dzwonił na msze św., otwierał i zamykał kościół oraz palił w kościelnym piecu. Wydarzyło się, że dzieci w szkole miały ułożyć zdanie z przymiotnikiem –krótki. Jeden uczeń z rocznika 1957 napisał: „Pan Krutki dzwoni w kościele”. Izydor wracał do domu z kościoła idąc środkiem Welkej Strany. Mieszkańcy się go pytali: Czymu chodzisz postrzetkem cesty, nie boisz se, że cie przejedu. Na dyć mie widzu -rezolutnie odpowiadał nasz kościelny. Ruch drogowy nie był wówczas jeszcze taki jak dzisiaj. Dzwoniono wtedy jeszcze ręcznie, pociągając za sznur najpierw na chórze przy organach a potem w tylnym głównym przedsionku. Na szczęście był tylko jeden dzwon i to mniejszych rozmiarów. Gdy proboszcz Dziech zakupił 4 nowe dzwony w 1971, to były one już o napędzie elektrycznym. Dzwony uruchamiano w kruchcie za pomocą odpowiednich przycisków. Wtedy pojawił się Hermann Kufka (1904-1988) z ul. Fabrycznej, potem Józef Benek (1905-1991) z ul. Daszyńskiego, jako kolejni dzwonnicy i klucznicy jednocześnie. Główne obowiązki kościelnego to: przygotowanie do mszy (dzień wcześniej wieczorem), obsługa liturgii przy ołtarzu (obecność na każdej mszy i nabożeństwie), zamykanie i otwieranie kościoła, dzwonienie na mszę i nabożeństwa oraz anioł pański i swat weczer, wszelaka pomoc przy kościele (budowa żłóbka, Bożego Grobu, … )i na farze. Gdy Józek Steuer wyjechał w 1985 roku do Niemiec to jego obowiązki przejął Johann Weiner (1930- 2012) wraz z synem Bernardem znowu robili wszystko: przygotowania do liturgii w zakrystii, dzwonienie i zamykanie kościoła. Syn Bernard ożenił się i wyjechał do Rudnika. Gdy po przeszło 10 letniej posłudze, zdrowie Johanowi odmówiło, to zastąpił go Jan Górski, mieszkający w pobliżu kościoła. Pod koniec 1997 roku służbę kościelnika rozpoczął Rudolf Niewiera, a funkcję klucznika Wiktor Paskuda. Po przeszło 10 latach służby, w 2008 roku Rudolf Niewiera przekazał obowiązki pani kościelnik- Adeli Muszalik ur. w 1934, której pomagają ministranci i jednocześnie wnuki: Mateusz, Kamil i Patryk. Pani Adela Muszalik dodatkowo prowadzi śpiew w kościele, gdy nie ma organisty. W kościelnych śpiewach jest dwujęzyczna. To przewodzenie śpiewowi w czasie mszy św. rozpoczęło się, gdy wikarym był ks. Waldemar Klose. Z początku śpiewała razem z Marią Fojcik (1940-2008). Klucznikiem nadal jest pan Wiktor. Przed panią Adelą śpiew prowadziła Maria Fojcik (1940- 2008) z Fabrycznej.
Bruno Stojer
@Multimedia podkład i linki L.Kubiczek 27.06.17