Domek czterech dziewczyn
Johann Wollnik (1892-1960) czyli Johann Wollnik Hermanow ożenił się w 1921 roku z Anną Herud (Łukosz) z Małej Strany. Wesele było po kiermaszu jak większość wesel wówczas. Mieli 4 córki: Marię (po mężu Filip urodzoną w 1922roku), Gertrudę, Annę i Adelhaid oraz dwóch synów Hermanna i Johanna. Całe rodzeństwo parało się krawiectwem i wszyscy uczyli się i pracowali u ojca do momentu usamodzielnienia się. Ojciec Marii Filip szył przed wojną dla wielu klientów. Do Kleidefabrik (firmy odzieżowej) aż w Wirtembergii, dla nich szył ciepłe kurtki (szakety) podszyte cienką flanelką przeznaczone dla myśliwych i ludzi pracujących w górach. Uszyte kurtki były pakowane do wielkich worków i zanoszone od ekspedycji towarowej na dworcu w Pietrowicach, gdzie odbierał je petrowski pracownik kolei Johann Chrobok. Szył też dla kupców wyznania mojżeszowego Grüntal w Gliwicach i Grünpeter w Rosenberg (dziś Olesno). „Na deser” zostawiał sobie szycie ubranek pierwszokomunijnych dla kupca Prozer mającego sklep na rynku w Kietrzu. Te ubranka były dostarczane do Kietrza przez niego osobiście. W niedzielę rano rowerem jechał do Kietrza i na te wycieczki zabierał ze sobą na kwersztandze swoją córkę Marię. Po dostarczeniu towaru do sklepu na ketrzerskim rynku udawali się do kościoła na mszę św. Po mszy robili jeszcze zakupy, bo sklepy były otwarte na kilka godzin dla ludzi, którzy z okolicznych wiosek zjeżdżali się do Kietrza do kościoła. W 1938 roku Johann wybudował dom za domem rodzinnym Wollników (dziś mieszka tam Marysia Wolnik). Jego pięciu braci też wybudowało domy. Mały plac przed wrotami domu dziadka zawsze był pełen dzieci. Dom był nazywany domem czterech dziewczyn (Vier Mädchen Haus). Przed wrotami grano w kulki i w dinary.
Maria Filip dobrze pamiętała i wspominała też czasy ostatniej wojny: „Pod koniec marca 1945 roku, a była wtedy piękna pogoda, jechał Tłustomską wóz zaprzęgnięty końmi i kierował się na pole na Podhurze. Był to wóz z gospodarstwa Alfonsa Morcinka, na wozie siedziała dziewka(służąca) Dorota i jeniec z Jugosławii (w gospodarstwach gdzie rolnik został powołany do wojska, państwo niemieckie przydzielało jeńców wojennych). Furmanka jednak wnet musiała zawrócić, bo na makowskich polach byli już Rosjanie. W miarę zbliżania się frontu w Pietrowicach na kwaterach prywatnych przybywało żołnierzy wermachtu. Od pewnego czasu wioska była ostrzeliwana przez rosyjską artylerię. Wieczorami nocą przywożono rannych żołnierzy. Jeden z punktów sanitarnych znajdował się w domu dziadka Wollnika. Kuchnia polowa znajdowała się u Kolorza. Wozy kuchni polowej w drodze powrotnej zabierały rannych i zabitych żołnierzy. Wielu pochowano na cmentarzu w Pawłowie.”
*Latem 2018 roku na targu staroci w Pietrowicach zakupiłem za 10 zł wieszak (biegel) z napisem: „Gebr. Grüntal, Herren-& Knabenkleidung, Gleiwitz Turmstr. 3” –Bracia Grüntal, Odzież Męska i Chłopięca, Gliwice ul. Basztowa 3.
Bruno Stojer