Kaj je to mlyko
Niedzielna suma, 12 stycznia, była wyjątkowa z dwóch powodów. Pierwszy powód to taki, że msza św. była w intencji wszystkich żyjących i zmarłych rolników. Kiedyś po Nowym Roku, wszystkie większe grupy zawodowe i stany z wioski dawały na swoju mszu. Zatem była msza św. za krawców, piekarzy i cukierników, rolników, strażaków, kolejarzy, pracowników RSP, pracowników GS-u. Były też msze św. 50-latków, 60-latków i 70-latków. Piszący ten tekst jeszcze szedł na ofieru na mszy św. za 50-latków. Gdy ukończyłem 60 lat tej mszy św. rocznicowej już nie było. Dziś w 2020 roku fason trzymają już tylko rolnicy i strażacy. Jest też prawdą, że grupy zawodowe zmniejszyły się. Drugą wyjątkowością mszy św. był udział w niej orkiestry dętej. Kiedyś pietrowicka orkiestra dęta uświetniała wszystkie uroczystości religijne w naszym kościele. Gdy ta orkiestra zamilkła w 2010 roku, kościelny występ obcych orkiestr dętych jest sporadyczny. Na początku orkiestra zagrała intradę, a i na końcu pożegnała się z pięknym dłuższym utworem. Na dodatek jeszcze po mszy zagrała jeden utwór na placu kościelnym i dźwięki orkiestry odprowadzały nas do domu. Zrodziło się pytanie - kaj to su te sedloki? Przeca pyrwe było ich wiac. W latach 50-tych składki na nieformalny związek rolników płaciło około osiemdziesięciu rolników. Dziś składki płaci mniej niż dwudziestu gospodarzy. Na ofiarę tej rolniczej mszy w 2020 roku poszło 28 gospodarzy i 6 gospodyń. Nie byli to jednak wszyscy pracujący na roli. Przeszło pół wieku temu około 60 rolników z Pietrowic oddawało mleko: Ciepły Elżbieta[Błażek], Czogała Johann (Henryk) [Pelka], Dyrszlag Józef (Wiktor), Glania Edmund (Gerard) [Ciepły], Gołąbek Franciszek [Czabania], Gotzmann Walter [Kucik], Gotzmann Ginter [Rzechorzek], Gotzmann Leon (Waldemar), Herud Adi[Łukosz], Herud Jerzy (Andrzej, wcześniej Józef Koza), Herud Józef [Łukosz], Janik Józef (Wilhelm) [Klemens], Jokel Ewald (Józef), Kladziwa Georg, Kolar Józef, Kitel Konrad (Józef), Kubiczek Henryk (Marcin) [Kachel], Kretek Jan [Balcar], Klobuczek Wiktor, Krauze Gerard, Łata Paweł, Marcinek Józef [Słama], Morcinek Paweł i Wilibald [Kubulek], Mika Józef(Jan), Motyl Maksymilian, Mendzigall Aniela i Róża, Marcinek Wiktor [Kretek], Marcinek Anna i Jerzy [Welka Stopa], Newerla Georg [Kolorz], Newerla Jerzy [Marosz], Newerla Artur [Pawlasek], Pawlasek Paweł [Kumarek], Pieczarek Józef [Kopidolczyk], Pieczarek Katarzyna [Hrzych], Płaczek Franciszek [Tabaciorz], Pientka Franciszek [Rzeha], Pientka Gerard [Wrana], Pientka Alojzy, Pientka Alfons [Gruszka], Pientka Paweł [Paul Pieczyk], Plura Alfred, Plura Zofia i Józef, Posmyk Franiszek [Severyn], Robenek Józef, Steuer Wiktor, Szulc Wincenty (Bernard) [Hunczek], Skerhut Jan [Zimny Kowol], Schneider Ginter (Krystian) [Schebesta], Skerhut Reinhold [Masorz], Tobiasz Stanisław, Wycisk Paweł [Hernes], Wesoły Oswald, Wieder Reinhard, Wieder Franciszek [Bubi], Zachwey Rudolf (Henryk), Zaruba Karol. Dziś tylko czterech rolników hoduje krowy: Herud Andrzej, Schneider Krystian, Steuer Rajmund, Zachwey Tomasz. Pierwsza zlewnia była u Lakomka, gdzie przed wojną był sklep rzeźniczy Lakomków. Tam mleko było jeszcze chłodzone taflami lodu wyrąbywanymi zimą z kórnickich stawów. c.d.n.
Kaj je to mleko c.d.
W roku 1967 oddawano już mleko do nowo wybudowanej zlewni mleka na ul. Ligonia. Tam była kiedyś posesja rodziny Marcinek składająca się z dwóch domków i stodółki krytej jeszcze słomą. Wybuch bomby w 1945 roku u sąsiada piekarza Baruchy spowodował pożar posiadłości, która już nie została odbudowana. Wielu hodowców krów było też w Gródczankach: Błachut Michał ( Jan, Tomasz), Grucel Antoni (Jan), Olender Władysław (Tadeusz), Marker Franciszek, Górszczyk Jan (Janusz), Schütz Franciszek [wcześniej Spieller], Pollmann Antoni (Andrzej, Łukasz ),Krzyżok Antoni (wcześniej Zebralla), Pientka Oswald (Ewald), Mikołajczyk Franciszek (Antoni), Mika Gerard, Kwasigroch Franciszek, Kreis Adolf, Bogdanowicz Janina, Ciuła Władysława. Konnym zaprzęgiem przywoził mleko do pietrowickiej zlewni Franciszek Marker. Woził je w latach 1974-1993. Rolnicy indywidualni oddawali razem 380-440 litrów mleka a PGR Gródczanki oddawał 1200-2300 litrów. W zimie czasami dwa konie nie dawały rady uciągnąć wozu, zwłaszcza przy zasypanym wąwozie przy św. Krzyżu. Najdłużej krowy hodowała rodzina Pollmann - do 26 września 2018 roku. Ich stado liczyło 18 krów. W Kornicy też wielu gospodarzy oddawało mleko. W latach 60-tych i 70-tych XX wieku byli to: Benek Jan, Drangwitz Erich, Gieroń Mikołaj, Hercog Antoni, Hermeth Jerzy, Krutki Wilhelm, Kubik Anna, Kwaśny Jerzy, Machoczek Józef, Mizioch Henryk, Morcinek Gertruda, Październy Gertruda (Musioł), Piskała Wilhelm, Solich Monika, Staniek Jadwiga, Szincel Dorota(potem Paletta Werner), Trompeta Jerzy, Weiss Adela, Widok Karol, Woźnica Jerzy, Wycisk Józef , Weiss Walter, Zając Alfred, który końmi zawoził mleko do pietrowickiej zlewni. Największym hodowcą krów w Kornicy był Józef Benek, który trzymał 11 krów i oddawał 120-140 litrów mleka dziennie. Hodował je do 2005 roku. Mleko oddawały też RSP z Pietrowic i Kornicy oraz PGR Gródczanki. Swego czasu produkcja mleka była pracochłonną ale i dobrze płatną działalnością. Po mleko do pietrowickiej zlewni przyjeżdżała dwa razy dziennie cysterna o pojemności 5000 litrów z raciborskiej mleczarni. Niektórzy przerabiali mleko w domu. Najpierw mleko spuszczali bez cyntryfuga. Po tej obróbce otrzymywało się śmetunku i już nie takie tłuste mleko. Ze śmietunky tłukło se masło. A z pozostawionego mleka zrobiła się kiszka (kefir).Ta kiszka szło kroić, taka była husta. Z kiszki selki robiły eszcze kyjza, taka smyrdlavo, ale dobra. Przy tłuczeniu masła otrzymywano jeszcze syrwotka, też była dobra, bo tam pływały eszcze kuski masła. Masło selki przedowały w Petrowicach i w Raciborzu na wolnym handlu. Masło było zawinute w liście chrzanu (bardzo ekologicznie). Teresa Herud (1868-1955) z gospodarstwa na Małej Stranie(teraz sklep rzeźniczy) robiła w domu kyjzu- homułki. Na samprzód mlyko musieło się ukisić, z kiszki se wycisło woda (kapołka) i był bieły ser czyli twaróg. Do syra dodowała kminek i sól, kulała takie okruhłe bocheneczki, małe bułki. Te syrowe bocheneczki dało se na dłuhu desku i suszyło na słońcu, aż se to zrobiyło żółte na zewnątrz, taka skórka a w postrzedku było eszcze biyłe. Ten syr musioł być zależani. Potem to się myło, dowało to do buncloweho hyrnca, przykryło biyłu płachtu aż se to tam skisiło. Jedło se ze świyżym chlebem poszmarowanym masłem- tak wspominała kiedyś pani Maria Filip. W Hesji do dnia dzisiejszego podobny ser przegryza się pijąc wino.
Bruno Stojer